Z pędzlem na dłoni, czyli z wizytą u cudotwórczyni Lidii Sygockiej :)
- Klaudia
- 6 maj 2020
- 6 minut(y) czytania

Wiele z nas marzy o wyjątkowym makijażu na co dzień, a nie tylko przy okazji ważnych wydarzeń. Ty masz ten komfort, że każdego dnia możesz umalować się jak gwiazda. Co zyskujesz dzięki profesjonalnemu makijażowi?
Przede wszystkim pewność siebie i dobry humor. Dzięki temu, że jestem wizażystką, mam możliwość dopasowania makijażu do mojego samopoczucia. Jednego dnia mogę postawić na mocniejsze oko, kolejnego na usta, a następnego na rozświetlenie. Oczywiście pracując w korporacji starałam się nie wyróżniać, ale ważne dla mnie było poczucie profesjonalnego wykonania makijażu, a nie każdy może sobie na to pozwolić. Używam kosmetyków dających uczucie luksusu, co także powoduje przyjemność i radość.

Ile czasu zajmuje Ci przygotowanie takiego makijażu?
Rano maluję się maksymalnie 15 minut. Jeśli idę na wesele lub inną większą uroczystość makijaż zajmuje mi około pół godziny. Ale to dlatego, że znam swoje oko, mam idealnie dobrany podkład. Mogę wykonać czarną kreskę za jednym podejściem, bo nie potrzebuję miarki. Ręka jest wprawiona, a wiedząc, jaki efekt chce uzyskać, w jakich kolorach czuję się najlepiej, idzie to znacznie sprawniej.

Zawsze stawiasz na naturalność, a uśmiech jest Twoim najlepszym makijażem. Od dziecka występujesz na scenie, grasz, śpiewasz. Na nudę nie mogłaś narzekać, więc skąd wziął się pomysł szkoły wizażu?
Nie wiem, jak to się stało, to był impuls. Zacznijmy od tego, że już w gimnazjum malowałam na płótnie. Powstało w tamtym czasie kilka obrazów, z których jestem dumna i planuję je kiedyś wykorzystać. Koleżanki wiedziały, że tworzę i często jako prezent życzyły sobie właśnie portret na płótnie. Zaczęłam wtedy zgłębiać tajniki kolorów, trwałości, światła i wielu innych czynników. Grałam też wtedy w zespołach muzycznych i pamiętam, że zawsze na występy chciałam się pięknie malować. Obserwowałam koleżanki z zespołu, kobiety na imprezach i myślałam, że chciałabym sama się tak pięknie malować. Przełomowym momentem była sesja zdjęciowa zespołu, po której wróciłam do domu i powiedziałam, że chciałabym zostać wizażystką. Członkowie rodziny podchwycili pomysł, stwierdzili, że to żaden problem i zaproponowali mi szkołę w tym kierunku. Sprawdziłam wtedy najlepszą uczelnię w Polsce i okazało się, że na miejsce trzeba czekać pół roku lub dłużej. Ale wtedy z pomocą przyszedł mój kolega, namówił mnie, żebym zadzwoniła. Nic mnie to nie kosztowało, więc w poniedziałek wykonałam telefon, a w czwartek otrzymałam informację, że zwolniło się jedno miejsce i mogę zacząć od przyszłego tygodnia. To był okres studiów, uczyłam się dziennie, ale miałam miesiąc przerwy między sesją a nowym semestrem, więc pojechałam do Warszawy. Przez ten miesiąc bardzo intensywnie uczęszczałam na zajęcia, bo spędzałam tam czas codziennie od godz. 10.00 do 18.00. Chciałam się jak najwięcej nauczyć, zobaczyć, przećwiczyć. Program trzymiesięcznego kursu zrealizowałam w miesiąc. Oczywiście potem jeździłam do PRO Make Up Academy na pojedyncze kursy i cały czas się kształciłam.

Jednak na początku nie myślałaś o malowaniu klientek, kształciłaś się z myślą o sobie.
Tak, to prawda. W okresie licealnym, podejmując pierwsze próby, oglądałam filmy instruktażowe na Youtubie, ćwiczyłam tylko na sobie. Kiedy dostałam się do PRO Make Up Akademy nie planowałam działania na większą skalę. Ale to właśnie jeden z instruktorów przekonał mnie, że warto spróbować i oto jestem.
Kiedy zdecydowałaś się rozpocząć swoją przygodę z makijażem, miałaś inną pasję - orkiestrę, w której grałaś na saksofonie. Nowe zajęcie wymagało od Ciebie poświęcenia czasu kosztem muzyki.
Może dlatego tak późno zdecydowałam się na karierę wizażystki. Wcześniej cały swój wolny czas poświęcałam graniu, zarobione pieniądze wydawałam na podróże z orkiestrą, a nie na kosmetyki. Chodziłam też do szkoły, pisałam maturę. Dopiero w momencie rozpoczęcia studiów odważyłam się zaryzykować, spróbować czegoś nowego. Nie potrzebowałam już tylu godzin prób z orkiestrą, ale też nie wiedziałam czy nadal chcę tak mocno angażować się w muzykę, skoro gram od dziecka. Czułam potrzebę podarowania kobietom tego piękna, uczucia luksusu. Wtedy postawiłam na wizaż i dzisiaj nie żałuję.

Dzisiaj jesteś już rozchwytywaną makijażystką, na wizytę do Ciebie trzeba umawiać się z dużym wyprzedzeniem. Czy coś się zmieniło w Twoim podejściu do siebie, do zawodu?
Wcześniej zapisy na dany rok ruszały na początku stycznia, jednak ze względu na działanie innych osób w branży teraz zapisuję wcześniej. Często bywało tak, że dziewczyna dzwoniła do mnie dużo wcześniej, ale mówiłam, żeby odezwała się 2 stycznia, wtedy nie mogła się dodzwonić i ktoś inny zajął jej miejsce. Postanowiłam unikać takich sytuacji, bo źle się czuję i staram się pomóc, ale przykro odmówić komuś, kto pierwszy już dawno pytał o ten termin. Dlatego teraz zapisuję wcześniej. Jeśli chodzi o moją wewnętrzna przemianę to nic się nie zmieniło, nadal czerpię radość z obdarowywania kobiet pięknem i przyjemnością. Jestem świadoma, że to ja jestem dla klientek, a nie one dla mnie.
W moim podejściu do zawodu zaszły ogromne zmiany, wcześniej nie zdawałam sobie sprawy z trudu wykonywania tego zawodu. Teraz jestem osobą bardzo świadomą profesji oraz posiadającą już własny styl pracy. Często jestem z kobietami w najważniejszym dniu ich życia i to dla mnie ogromne wyróżnienie. Ale wtedy myślę sobie, że nieprzypadkowo panny młode wybierają mnie, mam nadzieję, że potrafię ich wysłuchać i doradzić, uspokoić i dać komfort w tak wyjątkowym czasie.

Pracujesz w zawodzie już kilka lat, więc zdążyłaś poznać różne tajniki tej pracy. Jakie dostrzegasz plusy i minusy bycia wizażystką?
Ogromną zaletą są horyzonty, brak ograniczeń. Bycie makijażystką daje mi możliwość wykonywania tej pracy na wielu płaszczyznach w różnych miejscach. Sama decyduję gdzie i z kim chcę działać, ale też buduję swoją markę i kreuję swój wizerunek. Nie muszę ograniczać się do salonu, mogę pracować przy projektach telewizyjnych czy teatralnych. Lubię, kiedy w moim życiu się coś dzieje, ciągle jest coś nowego i zawód wizażystki mi na to pozwala. Jeśli chodzi o minusy to największym są problemy zdrowotne. Przez to, że dużo pracowałam, bo chciałam się nauczyć i jak najwięcej sobie wypracować, zaczęły się moje kłopoty z kręgosłupem. Zaczęłam się garbić, ze stresu i braku przerw nabawiłam się wrzodów i anemii.

Jaki makijaż jest Twoim ulubionym?
Najbardziej lubię makijaż glow, naturalny i rozświetlony. Niestety najrzadziej mam okazję go wykonywać, bo jest mało popularny wśród moich klientek. Ale ten rodzaj jest moim ulubionym, ponieważ delikatnie podkreśla naturalną urodę.

Co jest Twoim makijażowym must have bez którego nie wyjdziesz z domu?
Nie wyobrażam sobie, że mogłabym wyjść z domu bez nałożenia korektora pod oczy. Mam ogromne siniaki pod oczami i muszę je zakrywać. Zawsze też przeczeszę brwi żelem lub pomaluję je kredką. A pozostałe elementy fajnie jak będą, ale nie są koniecznością.

Kosmetyk, bez którego nie wyobrażasz sobie życia?
Jest mnóstwo takich kosmetyków, ale zakochałam się w produktach mineralnych, szczególnie w podkładach. To odkrycie, które zmieniło moje życie i skórę. Teraz nie umiałabym się bez nich obejść.

Zawsze jesteś miła i uśmiechnięta dla swoich klientek. Skąd czerpiesz siłę i cierpliwość?
Lubię to, co robię i sprawia mi to ogromną przyjemność. Mam cudowne klientki, które przychodzą do mnie z uśmiechem i od nich czerpię energię. Z ich zadowolenia, satysfakcji, zachwytu w oczach. Wiadomo, że ktoś może mieć gorszy dzień, wtedy wysłucham, porozmawiamy. Albo pomilczymy i też będzie przyjemnie. Staram się każdego zrozumieć, a nie oceniać. Jako wizażystka czasem pełnię też rolę psychologa, bo ludzie też przychodzą się wygadać. Ja to zachowuję dla siebie i cieszę się, że mogę ich wysłuchać. Czuję w sobie misję przekazywania ludziom radości i energii. To też mnie napędza każdego dnia.

Szkoliłaś się w najlepszej szkole, pracowałaś w jednym z lepszych salonów w Warszawie, malowałaś celebrytów przy różnych projektach, otworzyłaś własny salon, spełniając tym wszystkim marzenia połowy wizażystów w Polsce. A jakie jest teraz Twoje największe artystyczne marzenie?
Wtedy nie myślałam o tym, że spełniam marzenia. Robiłam to, co chciałam i nie myślałam o swoich działaniach w kategorii marzeń. Wiedziałam, że jak się uczyć to od najlepszych, a jeśli mam pracować w salonie to w tym konkretnym. Dzisiaj moim największym artystycznym marzeniem jest praca u boku wizażystów przy pokazach mody w Mediolanie, Paryżu. Myślę, że tam chciałabym się znaleźć.

Ile czasu sobie dajesz na realizację tych planów?
Myślę, że to zależy tylko ode mnie. Wierzę, że jeżeli czegoś bardzo chcemy to jesteśmy w stanie to zrealizować.

Co Ci daje największą satysfakcję?
Najprzyjemniejszym uczuciem nie do opisania jest moment, w którym klientki wysyłają mi zdjęcia po ślubie i piszą, że czuły się jak księżniczki. Albo jak dostaję wiadomości od gości, że panna młoda pięknie wyglądała. Ostatnio ktoś mi napisał nawet, że od razu widać było na przyjęciu, kto wyszedł spod mojego pędzla. Ogromną satysfakcją czuję, kiedy fotograf po sesji pisze, że dzięki mnie ma bardzo mało pracy z obróbką zdjęć dla modelki. Oczywiście cieszę się, kiedy widzę brwi mojej klientki na okładce gazety, ale uszczęśliwienie panny młodej w najważniejszym dniu jej życia jest dla mnie w tej chwili największą satysfakcją. Szczególnie jeśli ludzie rozpoznają mój styl. To daje niesamowitego kopa do działania. I oczywiście stałe klientki, które wracają i polecają mnie dalej. Widzę wtedy, że moja praca ma sens.

Jesteś artystką w pełnym znaczeniu tego słowa. Mówi się, że takie dusze bujają w obłokach i nie mają poważnego podejścia do życia. Ty jednak zdecydowałaś się na studia niezwiązane ze swoją pracą. Warto też wspomnieć o Twoim ekonomicznym fachu. Przez bardzo długi czas udawało Ci się łączyć te dwa skrajnie różne światy.
Studia, praca w innym zawodzie dała mi poczucie stabilizacji i bezpieczeństwa. Racjonalnie podeszłam do życia stawiając na początku na etat w korporacji, który dawał mi wygodę. Wtedy wiedziałam, że codziennie idę na 8.00, mam swoje obowiązki, a po ośmiu godzinach wychodzę. Wtedy mogłam po pracy zdobywać doświadczenie w wizażu. Bardzo miło wspominam ostatnią pracę w banku, poznałam cudownych ludzi. Pomimo, że zdecydowałam się na własną działalność, nie wiem co będzie dalej. Teraz miałam złamaną nogę, a bardzo na siebie uważam. A gdyby to był inny wypadek? Dobrze mieć poczucie takiego zaplecza, że gdyby coś się wydarzyło to odnajdę się na bezpiecznym etacie.

Czego sobie życzysz na kolejne lata?
Życzę sobie dużej odwagi w spełnianiu marzeń, bo wyjście ze strefy komfortu wiele mnie kosztuje. Zdrowia, bo dzięki temu będę mogła sięgać po te marzenia i fashion week.

Comments